Pewnie tak szybko by się nie skończyło
gdyby sobotnie obowiązki (o 8.45 do pracy:( ), no ale cóż.
Ruda (Gosposia), Proboszcz i Ministrant
stawili się na miejsce około godziny 21. W oczekiwaniu na Małgosię
zaproponowałem skróconą wersję Slaviki i ta szybka rozgrywka
zakończyła się po 2 karcie miesiąca zwycięstwem Rudej. Nastała chwila przerwy na kolejkę białej żubrowej mocy i już w pięcioosobowym gronie nadeszła pora na
coś, co okazało się hitem dla przybyłych czyli Dixit. Na jednej
partii się nie skończyło. Rozegraliśmy aż dwie ale hmm...
wyników tego pojedynku nie pamiętam:). Wiem tyle, że w obu
poniosłem sromotną klęskę. Zegarek pokazywał dopiero parę-naście
minut po północy więc zaproponowaliśmy z Małgosią jeszcze jedną
partię, ale tym razem w coś innego... tu Ruda wyrwała się z
propozycją gry Karola Madeja, czyli na stół trafiła Kolejka. Po
lekkiej irytacji ponieważ szybko bo już w drugim tygodniu skończyły
się wszystkie artykuły udało mi się wymienić na bazarze po
okazyjnej cenie u przekupki ostatni potrzebny mi przedmiot i mogąc
wysłać już dzieci na kolonie udało mi się wygrać partię.
Tak spotkanie się zakończyło
osuszeniem kilku puszek, butelki (a raczej trzech; dwóch
plastikowych i szklanej) i rozegraniem 4 rozgrywek:). Czyli o
godzinie 1.30 dnia następnego.
Miejmy nadzieję że kolejne spotkanie
już niedługo...
Tym razem miejmy nadzieję na troszkę
rozciągnięte możliwości czasowe, co pozwoli nam zagrać może w
Posiadłość Szaleństwa, bądź Grę o Tron.
Komentarze
Prześlij komentarz
Za komentarz odpowiedzialność ponosi jego autor